Forum Gildia Muz - Forum Literackie Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[M] A los śmieje się za plecami...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gildia Muz - Forum Literackie Strona Główna -> Opowiadania, miniatury, drabble
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Any




Dołączył: 30 Gru 2008
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:40, 07 Cze 2009    Temat postu: [M] A los śmieje się za plecami...

Tekst powstał na potrzebę poprawy oceny z polskiego. Dano mi wolną rękę, więc postanowiłam napisać coś z czym jeszcze nie eksperymentowałam. Po raz pierwszy (poza poprzednim tekstem, który umieściłam na tym forum) nie było tu elfów, wampirów etc. niemniej uważam, że jest lepszy od 'Uli'... a przynajmniej mam taką nadzieję. (Tak wiek, nadzieja matką głupich).

Los śmieje się z plecami...

Przyjaciel powiedział mi kiedyś, że chciałby być kimś sławnym. Chciałby być bogatym, mieć wspaniały dom, zamożną i znaną rodzinę. Wtedy się tylko zaśmiałem i pokręciłem głową z politowaniem, radząc by zaczął się starać i przestał żyć marzeniami. Ale pewnego dnia wszystko się zmieniło tak, że żałuję, iż nie żyłem jak on. Prawda, miałem lepszą pracę, bogatszą rodzinę, wielu przyjaciół. On zaś był sam, rodzina się go wyrzekła, mieszkał samotnie w niewielkim mieszkaniu, miał chyba tylko mnie. A mimo to zawsze był optymistycznie nastawiony do życia, radował się każdą chwilą, niczego nie żałował. Często mówiłem mu, żeby się ocknął, znalazł lepszą pracę albo postarał się wrócić do rodziny. Ale on w takich chwilach zaczynał się śmiać i mówił, że nic nie rozumiem. Jednak muszę wam wyznać, że nie zawsze mówiłem to co miałem na myśli. Byłem zwyczajnym hipokrytą, ponieważ mimo, iż wypominałem mu, że marnuje życie, to zazdrościłem mu tego. Zazdrościłem mu tej swobody, lekkości i radosnego podejścia do życia. Rzekłbym lekceważącego. Chciałem być nim. Był czas, że nawet mieszkał u mnie, bo nie miał pieniędzy na mieszkanie. Potem zaczął wynajmować pokój u niebywale wyrozumiałych ludzi, a ze mną ograniczał kontakt. Potem usprawiedliwiał się, że miał wrażenie, iż się go wstydzę, że kiedyś go zostawię. Rozumiał, że za bardzo się różnimy, bo często mówił co by zrobił, gdyby stał się bogatym człowiekiem. Możliwe, że mierzył wyżej, że myślał jakby to było gdyby był najbogatszy na świecie, nie jestem pewien, nie słuchałem go wtedy. Przywykłem do jego dziwactw. Jednak teraz wiem, że te dziwactwa mogą mieć sens. Bowiem przyszedł do mnie, tego pamiętnego wieczoru i zaproponował, żebyśmy wyszli do knajpy, bo musiał mi o czymś koniecznie opowiedzieć. Pożegnałem się wtedy z moją dziewczyną – tak, kiedyś nie byłem samotny – i wyszedłem z nim, każąc mu się pośpieszyć, bo byłem pewien, że znów coś wymyślił, a moja partnerka nie lubiła na mnie za długo czekać. Wtedy on wyjął z kieszeni portfel i bez słowa mi go podał. Pamiętam dokładnie, że uniosłem powątpiewająco brwi i zdziwiłem się jaki jest ciężki, gruby. Gdy go otworzyłem, aż zachłysnąłem się z wrażenia.
- Napadłeś na bank, czy jakiś nieznany wujek jakimś cudem pozostawił swój spadek tobie? – zapytałem wtedy. Nie jestem pewien, ale chyba zawarłem tam nutkę sarkazmu.
- Och, nie drogi przyjacielu – odparł z szerokim uśmiechem – o wiele lepiej. Wygrałem na loterii.
Mógłbym przysiąc, że moje brwi sięgnęły linii włosów. A on zaczął się śmiać. Śmiał się głośno i wsadzał w ten śmiech całe swoje szczęście i radość. Wróciłem do domu w marnym humorze, bowiem nie byłem w stanie cieszyć się jego szczęściem. Bolało mnie ono. I ból pozostał przez kilka następnych tygodni. Zabawne, jak bardzo czyjeś szczęście i powodzenie, może wpłynąć na cudze życie. Teraz to on miał przyjaciół, narzeczoną – moja dziewczyna w międzyczasie mnie rzuciła, nie była w stanie znieść mojego zamknięcia się w sobie – piękniejszy dom. Ja wkrótce zostałem sam, bowiem rodzina, wyprowadziła się i nie wyraziła chęci zabrania mnie ze sobą. Więc zostałem sam i również w pracy przestało mi iść tak dobrze, jak szło kiedyś. Zmienił się bowiem szef i los chciał, żeby został nim mój znienawidzony wróg. Jeżeli takiego określenia można użyć w tych czasach, dla takiej błahostki. Przecież Niemcy były wrogiem Polski i czy mogę moją nienawiść do tego człowieka podnieść do takiego stopnia? Facet zwolnił mnie z byle powodu – spóźniłem się trzy minuty. Liczył. Przyjaciel, odwiedzał mnie średnio raz na tydzień, opowiadał jak zaczęło mu się układać, jaki jest szczęśliwy, że może mi spłacić długi – dzięki nim miałem pieniądze na utrzymanie mieszkania - i podziękować oraz zaoferować pomoc. Teraz siedzę na przystanku całkowicie przemoknięty, czekam na autobus i spisuję swoją marną historię. Śmieję się, z tej ironii – on mówił, że chce być bogaty, ja marzyłem by móc tak lekko podchodzić do życia i niczym się nie przejmować, żyć tak jak on. I los spełnił nasze marzenia, choć wcale o to nie prosiłem. I jestem pewien, że teraz zagląda mi przez ramię śmiejąc się szkaradnie i czeka na kolejne, nieopatrznie pomyślane marzenie…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gildia Muz - Forum Literackie Strona Główna -> Opowiadania, miniatury, drabble Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin