Forum Gildia Muz - Forum Literackie Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[M] Pełnia Księżyca

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gildia Muz - Forum Literackie Strona Główna -> Opowiadania, miniatury, drabble
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
beatlesfanka




Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:25, 26 Lip 2008    Temat postu: [M] Pełnia Księżyca

Pewnie niektórzy kojarzą z forum Erynie. Cóż, twór, do którego mam sentyment. Smacznego!


Słońce stało już wysoko nad horyzontem, gdy Martha Wright wygramoliła się wreszcie z łóżka. Ubrana była w zieloną piżamę ze smokami. Przeciągnęła się, ziewając donośnie.
-Ostra impreza musiała wczoraj być – powiedziała Martha do swojego lustrzanego odbicia. Dziewczyna była atrakcyjną brunetką – wysoka, szczupła, ładna. Studiowała stosunki międzynarodowe w Brukseli. Belgia zachęciła ją przed laty słoneczną pogodą, dobrą uczelnią, świetnymi warunkami no i możliwościami. Martha uważała się za prawdziwą obywatelkę Europy. Była silna, zdecydowana, właśnie zdobywała dobre wykształcenie, władała biegle czterema językami obcymi. Jednak jej dotychczasowe życie nie było sielanką. Martha wychowała się w Domu Dziecka, ponieważ jej rodzice zginęli w pożarze, z którego ich dwuletnia córeczka wyszła z ohydnym poparzeniem na plecach i brzuchu. Właśnie dlatego Martha nie nosiła luźnych bluzek, była nieśmiała i nie tolerowała gdy podrywali ją mężczyźni. Bała się, że gdy wreszcie wylądują w łóżku, mężczyzna odkryje poparzenia i zostawi ją samą.

Martha spojrzała przez okno od strony północnej, z którego rozciągał się widok na przepiękną, pofałdowaną dolinę, wzdłuż której wiła się rzeka Senne, która jest z pewnością najbardziej urokliwą na świecie. Z okna od strony południowej można było dojrzeć przepiękną gotycką budowlę – katedrę św. Michała Guduli z piękną rozetą tuż nad portalem i majestatycznymi wieżyczkami. Cała konstrukcja przypominała bardzo katedrę Notre Dame w Paryżu.

Godzinę później Martha stała już w pełnej krasie: ubrana, umyta i po śniadaniu, na które składała się filiżanka kawy i rogalik. Po zwykłych rannych czynnościach, Martha usiadła w fotelu i zaczęła zastanawiać się co dalej. Była niedziela, czyli dzień wolny od wykładów. Nagle zadzwonił telefon. Dziewczyna zerwała się i spojrzała na wyświetlacz. Pojawił się na nim napis po francusku numer zastrzeżony
-Halo? – powiedziała zaciekawiona do słuchawki.
-Dzień dobry, pani. Czy połączyłam się z Marthą Wright?
-Tak, przy telefonie.
-Mam na imię Agnes, pani mnie nie zna, ale ja panią znam.
-Słucham? – zapytała Martha myśląc, że to jakiś makabryczny żart.
-Czy mogłybyśmy umówić się na kawę na Grand Place za piętnaście minut? To dla mnie bardzo ważne…
-Niestety, nie dam rady dojechać tak szybko – przerwała jej Martha. – Mieszkam dość daleko od placu…
-Z Rue de L’eveque do Grand Place są przecież dwa przystanki tramwajowe – tajemnicza Agnes zdawała się być coraz bardziej podenerwowana. – Zaręczam, że zdążysz, Martha, najwyżej poczekam. Za piętnaście minut w kawiarence przy ratuszu Hôtel de Ville. Do zobaczenia!
Martha trzymała komórkę w dłoni, przez chwilę się nie poruszając. To co usłyszała, całkowicie zbiło ją z tropu. Jednak wrodzona ciekawość kazała jej pójść na to spotkanie.


* * *

Martha szła wzdłuż rzeki, płacząc żałośnie. Nie była w stanie myśleć o czymkolwiek. Chciała uciec, a jednak coś kazało jej wrócić.
-Ona wiedziała – szepnęła do siebie Martha, jednak to nie dodało jej odwagi, wręcz przeciwnie. Chwyciła zimne ręce i wrzuciła ją do rzeki. Woda natychmiast zaczęła zabarwiać się na purpurowo…

* * *

-Więc… o czym chciała pani ze mną porozmawiać? – odważyła się zapytać Martha, gdy cafe latte wjechało na stół.
Kobieta naprzeciwko niej nie była czymś szczególnie zaskakującym. Miała brązowe, kręcone włosy, ostry makijaż i uśmiech na twarzy. Nie była ani młoda, ani stara, w jej szarych oczach widoczny był lęk. Miała może ze trzydzieści lat, a ubrana była w zieloną, zwiewną spódnicę i czerwoną bluzkę na ramiączkach.
-Chciałabym z panią porozmawiać o… - Agnes wychyliła się do przodu. – O… naszej przyszłości.
-Naszej? – zdziwiła się Martha.
-Tak – pokiwała głową Agnes mocząc usta w aromatycznej kawie. – Widzisz, Martho… mamy ze sobą więcej wspólnego niż ci się wydaje.
Martha głośno wypuściła powietrze z płuc.
-Słucham – rzekła zniecierpliwiona.
-Widzisz ja… - zaczęła Agnes pewnym tonem, jednak głos jej się załamał. – Przepraszam – zwróciła się do Marthy, po raz pierwszy patrząc jej prosto w oczy. – Jakby to ująć… ja od pewnego czasu mam różne wizje. Co ciekawe są to wizje z przeszłości, choć nie wiem skąd to wiem. Raz widzę młodego żołnierza na francuskim froncie, chwilę przed śmiercią, innym razem znaną modelkę, która była w dzieciństwie bita. Do tej pory miałam cztery wizje, za każdym razem z zupełnie obcą mi osobą. Zawsze wiem, jak nazywa się ta osoba i po wizji staje mi się ona bliska. Zawiązuje się między nami taka więź…
-Ale co ja mam z tym wspólnego? – przerwała jej zniecierpliwiona Martha.
-Już mówię – powiedziała szybko Agnes. – Ale pewnego dnia miałam wizję inną niż wszystkie, chociaż nie potrafiłabym wyjaśnić na czym polegała różnica między nimi. Wizja dotyczyła ciebie, dokładnie twojej przyszłości.
-Przed chwilą mówiłaś, że miewasz wizje z przeszłości – pokiwała głową Martha, nie wierząc w prawdziwość słów jej rozmówczyni.
-Ta wizja była inna. Dotyczyła przyszłości. Twojej przyszłości.
-No i czego się dowiedziałaś?
-Niewiele mogę ci powiedzieć – powiedziała Agnes nagle tracąc całą swoją pewność siebie. Patrzyła w stolik, nerwowo się kręciła i pocierała o siebie spocone dłonie. – Widziałam wyraźnie blask księżyca. Była pełnia. Szłaś brzegiem rzeki i… płakałaś – pokiwała poważnie głową. – W tafli rzeki odbijał się księżyc, a obok jego odbicia pływał jakiś… kształt. Tylko tyle. Najwyraźniej widziałam księżyc, wiem na pewno, że była pełnia. Specjalnie sprawdziłam kiedy ona wypada.
-No i co ci wyszło? – ziewnęła Martha, na której słowa Agnes nie zrobiły zbyt wielkiego wrażenia.
-Że pełnia jest pojutrze – odparła poważnie Agnes. – Oczywiście zrobisz z tym co zechcesz. Niemniej radzę ci… nie lekceważyć mojej wizji. Jeśli to zrobisz… - dziewczyna zadrżała. – Dojdzie do straszliwych wydarzeń. Proszę cię, nie rób tego.
Martha uśmiechnęła się pod nosem.
-Na pożegnanie mam dla ciebie pewien prezent – rzekła nieco przyjaźniejszym tonem Agnes, grzebiąc w torebce. Po chwili wyjęła białą kopertę i podała ją Marcie.
Dziewczyna otworzyła kopertę i wyjęła bilet lotniczy do Sydney.
-Wiem, że cała jesteś tam– uśmiechnęła się do niej Agnes. – Bilet datowany jest na za trzy dni. Wierzę, że zachowasz się rozsądnie.
Wyszła z kawiarenki, rzuciwszy wcześniej na stolik jakieś drobne. Zostawiła Marthę sam na sam z myślami. Wszystko się zgadzało, kilka miesięcy wcześniej, Martha znalazła w Sydney świetną pracę – w niemieckim konsulacie. Robota dobrze płatna, mało absorbująca… Tylko, że Martha nie chciała mieszkać w Sydney. To miasto źle jej się kojarzyło…


* * *

Martha siedziała w pustym kościele i modliła się, trzymając różaniec mocno zaciśnięty w prawej ręce. Nawą główną przechadzał się proboszcz, gasząc po drodze świece.
-Przepraszam – zaczepił dziewczynę.
-Tak? – zapytała Martha przywołując na twarz sztuczny uśmiech. – Czym mogę służyć?
-Przepraszam, zamykamy kościół na noc. Ostatnio było pełno kradzieży – proboszcz delikatnie dawał jej do zrozumienia aby sobie poszła. Martha złapała swój szalik i wyszła ze świątyni, zrobiła kilka kroków, i… upadła, trzymając w zaciśniętej pięści drewniany różaniec.

* * *

Dwa dni później Martha obudziła się w swoim brukselskim mieszkaniu i spojrzała w sufit. Było południe, w pokoju panowała duchota. Dziewczyna dokładnie zlustrowała wzrokiem każdą ryskę na popękanym suficie. Po chwili podniosła się z wyrka i, ziewając udała się do kuchni. Cały czas miała przed oczami twarz Agnes. Czuła, że tego dnia zdarzy się coś całkowicie niespodziewanego. Po południu, Martha zajęła się czytaniem i całkowicie zapomniała o tajemniczej przepowiedni. Gdy odkładała książkę na półkę, zauważyła leżący na niej bilet do Sydney. Wzięła go ostrożnie do ręki i krzyknęła. Ktoś przyłożył jej nóż do gardła.
-Nie ruszaj się – zażądała tajemnicza osoba nieprzyjemnym, zduszonym głosem. Martha zastygła, czując jak strach ją paraliżuje. Upuściła bilet. Tymczasem osoba, która napadła na nią okazała się być młodym mężczyzną, całkiem przystojnym z falowanymi blond włosami i nieskazitelnie białymi zębami. Wyprowadził Marthę z mieszkania i szli razem przez miasto. Mężczyzna cały czas trzymał nóż na jej plecach.
-Prosto – warczał. – W prawo! W lewo!
-Do…dokąd idziemy? – zapytała zduszonym głosem Martha. Mężczyzna nie odpowiedział, jednak dziewczyna zauważyła, że idą nad Senne. Przy zatoczce, gdzie wędkarze zwykli łowić ryby stała jakaś kobieca postać i karmiła kaczki. Gdy się przybliżyli tą osobą okazał się być nie kto inny niż Agnes.
-Dobrze się spisałeś, Charlie – powiedziała Agnes. – Pozwól…
Zamachnęła się i z całej siły uderzyła Marthę w twarz. Z policzka trysnęła krew, a Martha jęknęła cicho. Agnes zamachnęła się i wymierzyła drugi cios, potem drugi i trzeci…
-To za to, że zmarnowałaś mi życie! – krzyknęła na koniec tryumfalnie i uderzyła ją z pięści w podbródek. – Twoja matka była szmatą, miała romans z moim ojcem. To przez nią on popełnił samobójstwo, a dokładniej przez to, że ta dziwka była w ciąży. Gdyby nie ty, miałabym normalną, pełną rodzinę!
Martha opadła bez sił na ziemię, Agnes i Charlie wrzucili jej bezwładne już ciało do Senny. Woda natychmiast zaczęła zabarwiać się na czerwono, a Agnes dawała Charliemu jakieś pieniądze… Razz Razz Razz Razz Wink


Zapomniałaś otagować tytuł.
Kaliope
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Minea
Administrator



Dołączył: 25 Kwi 2008
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Pią 19:00, 22 Sie 2008    Temat postu:

Cytat:
Belgia zachęciła ją przed laty słoneczną pogodą, dobrą uczelnią, świetnymi warunkami no i możliwościami.


'No i'. Gryzie i zgrzyta, radziłabym nie przekombinowywać i po prostu użyć 'także' albo 'oraz'.

Cytat:
Martha uważała się za prawdziwą obywatelkę Europy. Była silna, zdecydowana, właśnie zdobywała dobre wykształcenie, władała biegle czterema językami obcymi.


Nie wiem jak mam to rozumieć, ale brzmi to tak jakby siła i zdecydowanie plus wysokie wykształcenie i biegłe władanie językami było atutami jedynie Europejczyków. Głównymi atutami. W mojej opinii to właśnie nie te cechy charakteryzują Europejczyków, więc trochę nietrafnie napisane.

Cytat:
Jednak jej dotychczasowe życie nie było sielanką. Martha wychowała się w Domu Dziecka,


Nie wiem na pewno, ale wydaje mi się, że Dom Dziecka nie był aż tak duży aby potraktować go wielkimi literami Wink
Cytat:

nie tolerowała gdy podrywali ją mężczyźni.


Znowu zgrzyt. Nie tolerować można literówek, a gdy podrywają nas mężczyźni, tego można po prostu nie znosić, w ostatecznie nie lubić.
Cytat:

stała już w pełnej krasie: ubrana, umyta i po śniadaniu, na które składała się filiżanka kawy i rogalik.


W przyszłości unikaj takich dokładności. Skład śniadania wcale nie obchodzi czytelnika, chyba że jest to kryminał, a rogalik i kawa grają ważną rolę, np. w przypadku otrucia. Wtedy nie bójmy się szczegółów.
Cytat:

Pojawił się na nim napis po francusku numer zastrzeżony


Nie muszę chyba mówić, jak to zdanie brzmi, jak jest niezdarnie ułożone i jak niefortunnie to wygląda od strony stylistycznej? Nie wspomnę nawet o braku kropki na końcu.

Cytat:
-Słucham? – zapytała Martha myśląc, że to jakiś makabryczny żart.


Makabryczny, czyli przerażający, budzący grozę. Co jest przerażającego w tym, że ktoś powiedział że ją zna, ale ona go nie. Strachliwa ta twoja bohaterka.
Cytat:

-Tak – pokiwała głową Agnes mocząc usta w aromatycznej kawie.


Czepiam się, wiem. Ale przecinek przed 'mocząc'.

Cytat:
i podała ją Marcie.


To w końcu Matra czy Martha?

Całość mi się nie podobała. Nie zrozumiałam tekstu, przyznam się, może tym wytłumaczysz sobie moje zarzuty wobec fabuły. Drugi fragment całkowicie oderwany z kontekstu, plus całkiem bezsensowne działania Agnes. Po co te spotkanie, bilet. Przecież i tak wiedziała gdzie Martha/Marta (niepotrzebne skreślić) mieszka, co wynikało z rozmowy telefonicznej. Dajesz nam jeszcze kawałek tekstu, kiedy Martha się modli, nie rozumiem, po co. Pomysł ma dwie wady. Primo: wykorzystywany wiele razy. Drugie primo: nierozwinięty. Opisałaś jakieś urywki, punkty, a tak naprawdę całość to jeden wielki chaos i czytelnicy nie wiedza co z tym fantem zrobić. Powinnaś to rozwinąć. Podoba mi się, że wiesz o czym piszesz i jak na twój wiek to zdumiewające. Styl jednak nadal jest naiwny. I, na bogów, zastosuj się wreszcie do rad Ferminy i nie kończ tak szybko i nie morderstwem głównej bohaterki. Straciłaś przez to naprawdę wiele pomysłów, tych lepszych od tego.

Cóż mogę więcej powiedzieć? Pisz jak najwięcej i staraj się rozwijać pomysł, pisać długie opowiadania i dopóki nie osiągniesz co najmniej 6 stron Worda, nie poddawać się! Unikaj tez morderstw, bo takie nierealne sytuacje są całkiem zabawne, nie - poważne.

Pozdrawiam, Minea.

PS: Mój negatywny komentarz nadal nie zmienia mojej opinii o twoim wielkim potencjale. Potrzebujesz tylko wprawy, a dobry warsztat gwarantowany.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaliope
Administrator



Dołączył: 25 Kwi 2008
Posty: 182
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Pią 19:00, 22 Sie 2008    Temat postu:

Na początek kwestie techniczne.
Betesfanka po raz kolejny raz proszę cię byś otagowała tytuł!!! Gdy będę musiała prosić jeszcze raz, to się zeźlę i wyciągnę konsekwencje.

A teraz właściwy komentarz...

Moje uczucia do tego tekstu są podzielone. Można powiedzieć, że mi się i podobało i nie.
Początek sprawił, że zwichnęłam sobie szczękę od ziewania i nabiłam guza od uderzania w ścianę.
Jak można opisywać postać aż na pół opowiadania! Nie skupiłaś się w ogóle na konkretnych cechach wyglądu, charakteru etc. bohaterki tylko do jednego worka wrzuciłaś wygląd, osobowość, zainteresowania oraz miejsce zamieszkania i kształcenia. Powiało mi trochę słynnym „Miała szesnaście lat i zeszła na śniadanie"
Może to niezbyt dobry przykład, bo piszesz o lata świetlne lepiej od Trynnity i absolutnie nie chciałabym cię obrażać porównując wasze teksty, ale skojarzenie się przyplątało.

Błędów i literówek nie znalazłam, bo ich nie szukałam.
Jednak musisz jeszcze popracować nad językiem i stylem. A będzie dobrze.

To, co mi się podobało to pomysł. W większości opowiadań, bohaterka w ostatniej chwili ratowana jest przez „rycerza na białym koniu”, lub przełamuje działania klątwy, przepowiedni, etc. A tutaj odwrotnie, wszystko spełniło się, co do joty. Tchnęłaś swieżość w literaturę.
W tej kwestii jestem na Tak.
O! I powiało też horrorem.

Edit: To co mi się jeszcze podobało, to to że nie zrobiłaś z bohaterki plastikowej Mary Sue. Martha przez to, że jest taka zwykła to mi się spodobała.

Pisz dalej, pracuj nad stylem.

I proszę otaguj tekst.


Ostatnio zmieniony przez Kaliope dnia Nie 11:30, 24 Sie 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Minea
Administrator



Dołączył: 25 Kwi 2008
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Pią 19:04, 22 Sie 2008    Temat postu:

Cytat:
To, co mi się podobało to pomysł. W większości opowiadań, bohaterka w ostatniej chwili ratowana jest przez „rycerza na białym koniu”, lub przełamuje działania klątwy, przepowiedni, etc. A tutaj odwrotnie, wszystko spełniło się, co do joty. Tchnęłaś świeżość w literaturę.


Tak, świeżość to była za pierwszym razem. Za dziesiątym u tej samej autorki robi się to dosyć nużące. piszę, żeby wytłumaczyć swoja niechęć co do zakończenia. Dołączam się do prośby Kaliope: otaguj tekst.

Minea.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patkazoom262




Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Mokas

PostWysłany: Nie 9:53, 24 Sie 2008    Temat postu:

Cytat:
Ubrana była w zieloną piżamę ze smokami.


Po pierwsze - kogo obchodzi, jaką miała piżamę?
Po drugie - jeżeli piszesz, jaki był jej kolor, to powinnaś też napisać, jakie były smoki.

Cytat:
Dziewczyna była atrakcyjną brunetką – wysoka, szczupła, ładna.


nie wiem, po co tak mącisz. "Dziewczyna" i "ładna" sobie daruj. Wiadomo z poprzedniego zdania, że chodzi o tamta dziewczynę. A jeżeli jest "atrakcyjna" to po co pisać, że też "ładna"? Ogólnie proponuję coś takiego: "Była atrakcyjną, wysoką i szczupłą brunetką."

Cytat:
powiedziała Martha do swojego lustrzanego odbicia.


bez "swojego". Kiedy nie musisz, nie pisz "swój" "swoja" "swoje" itp. To jest bardzo paskudne.

Cytat:
władała biegle czterema językami obcymi. J


ostatni wyraz do wywalenia. No bo to jasne, że to były obce języki. Po co dopowiadać?

Cytat:
właśnie zdobywała dobre wykształcenie,


zgrzyta mi tu użycie słowa "dobre". Może "wyższe"?

Cytat:
Martha spojrzała przez okno od strony północnej, z którego rozciągał się widok na przepiękną, pofałdowaną dolinę, wzdłuż której wiła się rzeka Senne, która jest z pewnością najbardziej urokliwą na świecie.


ohydnie zbudowane zdanie. "które" czy "która" jest w literaturze takim małym koszmarkiem. Zapamiętaj to sobie i staraj się budować zdania z jak najmniejszą ich ilością.

Cytat:
Nagle zadzwonił telefon.


"Nagle" - tani chwyt budujący akcję. Też radzę unikać.

Cytat:
Halo? – powiedziała zaciekawiona do słuchawki.
-Dzień dobry, pani. Czy połączyłam się z Marthą Wright?
-Tak, przy telefonie.
-Mam na imię Agnes, pani mnie nie zna, ale ja panią znam.
-Słucham? – zapytała Martha myśląc, że to jakiś makabryczny żart.
-Czy mogłybyśmy umówić się na kawę na Grand Place za piętnaście minut? To dla mnie bardzo ważn


spacje po myślnikach!
No i trochę sztuczny ten dialog, a konkretnie czwarta wypowiedź.

Aha, zapomniałam wcześniej dodać, że nie mam pojęcia, dlaczego mam czytać drugi akapit (ten wydzielony Enterami). Czy to takie ważne, co było po północnej stronie, a co po południowej? Najgorsze jest przerywanie akcji jakimiś bzdetami.

Cytat:
Niestety, nie dam rady dojechać tak szybko – przerwała jej Martha. – Mieszkam dość daleko od placu…


to wygląda tak, jakby Martha sama sobie przerwała. Bo przy poprzedniej wypowiedzi nie piszesz, że mówiła to tamta druga.
Spójrz, może tak będzie ci łatwiej:

- Dzień dobry - powiedziała grzecznie Kasia. - Zastałam Monikę?
- Tak, jest u siebie w pokoju - odpowiedziała pani Karolina.
- Dziękuję - odparła.

Po prostu jeżeli już chcesz dawać wstawki narratorskie do dialogów, to musisz przy każdej pisać, kto co powiedział. W dialogu powyższym wychodzi na to, że podziękowała pani Karolina.

A najlepiej, jeżeli to możliwe (szczególnie przy dialogu dwóch osób) starać się unikać wtrąceń narratora. Dialog przez nie staje się ciężki.

Cytat:
dwa przystanki tramwajowe – tajemnicza


kropka po "tramwajowe", "Tajemnicza"

W dialogu następnym, gdzie Agnes ostrzega dziewczynę za dużo wielokropków - a to już błąd interpunkcyjny.

Cytat:
Martha siedziała w pustym kościele i modliła się, trzymając różaniec mocno zaciśnięty w prawej ręce.


tutaj znów niepotrzebnie się rozpisujesz. "Martha modliła się w pustym kościele na różańcu."

Cytat:
Martha złapała swój szalik


bez "swój"

Cytat:
w zaciśniętej pięści dr


a może być niezaciśnięta pięść?

Cytat:
Po chwili podniosła się z wyrka i,


nie pasuje, jest bee, paskudztwo jedno wielkie - "wyrko". Napisz normalnie, "z łóżka".

Cytat:
zuła, że tego dnia zdarzy się coś całkowicie niespodziewanego. Po południu, Martha zajęła się czytaniem i całkowicie zapomniała o tajemniczej przepowiedni.


powtórzenie. Unikniesz łatwo, gdy wywalisz pierwsze pogrubione.

Cytat:
całkiem przystojnym z falowanymi blond włosami i nieskazitelnie białymi zębami.


ale po co mi to? Przerywasz dramatyczną akcję durnymi wiadomościami o tym, że przestępca miał białe zęby i był całkiem przystojny? Wiesz, jak to brzmi? Co najmniej komicznie, a jak by głębiej wczuć się w wydarzenie napaści - żałośnie.

Cytat:
Wyprowadził Marthę z mieszkania i szli razem przez miasto.


paskudnie zbudowane zdanie. "Wyprowadził Marthę z mieszkania. Poszli razem przez miasto" - może też nie do końca wspaniale, ale na pewno lepiej.

Cytat:
Mężczyzna cały czas trzymał nóż na jej plecach.


cały czas? Przedtem trzymał przy gardle.

Cytat:
Agnes zamachnęła się i wymierzyła drugi cios, potem drugi i trzeci…


chyba raczej "potem trzeci i czwarty"


Dialogi suche, bez emocji, momentami sztuczne że nie wiem co! Czy naprawdę tak by dwie czy więcej osób z sobą rozmawiało?
Nie rozumiem za bardzo tego po pierwszych gwiazdkach, tekst obyłby się bez tego fragmentu.
Wywal emotikonki albo oddziel je od tekstu, bo wyglądają tak, jakby do niego należały, a w ogóle nie pasują.
Po myślnikach stawiamy spacje - zapamiętaj to sobie i nie tłumacz się, że się zapomniało. Zapomnieć można raz czy dwa razy. Kiedy jest tego więcej, wychodzi zwykłe niechlujstwo.
Sama historia mnie nie zaciekawiła. Wszystko ograne, a jednocześnie za mało opisane, żeby zrobiło mi się przykro z powodu Marthy. Czytam i... nic, żadnych emocji. Jakbym czytała zwykły tekst o problemach typowej nastolatki. Jeżeli chcesz kogoś przestraszyć, doprowadzić do płaczu, musisz opisać wydarzenia dłużej. No i ćwiczyć warsztat, bo bez niego nawet najlepszy pomysł nie wyjdzie.
Postacie suche, bez wyrazu.
Tekst, wiedząc ile masz lat, Agatko, brzmi komicznie. Ale dobrze, że próbujesz, bo warto. Tutaj ci się nie udało. Trąci tanim kryminałem.

Pozdrawiam
Patka


Aleś jej rzeźnię komentatorską urządziła...
<Kaliope nadal w szoku>


Potrafię być gorsza Cool


Ostatnio zmieniony przez patkazoom262 dnia Nie 12:43, 24 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gildia Muz - Forum Literackie Strona Główna -> Opowiadania, miniatury, drabble Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin