Forum Gildia Muz - Forum Literackie Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[M] Myślę, że nie stało się nic

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gildia Muz - Forum Literackie Strona Główna -> Opowiadania, miniatury, drabble
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Orlando




Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:44, 10 Sie 2010    Temat postu: [M] Myślę, że nie stało się nic

Tytuł: Myślę, że nie stało się nic
Autor: Orlando
Forma: proza
Konwencja: na poważnie
Długość: 5 stron TNR12

Tekst pojedynkowy z forum Mirriel [link widoczny dla zalogowanych]

Napisałam ten tekst ponieważ zafascynowało mnie jak łatwo przychodzi człowiekowi przekonać samego siebie, że zły uczynek którego się dopuścił nie jest niczym strasznym i jak szybko początkowe przerażenie zmienia się niemal w dumę z własnych dokonań. Tekst ten pokazuje kolejne etapy procesu akceptacji i usprawiedliwiania się.
Sytuacja jest fikcyjna, lecz ukazane emocje prawdziwie.


Aby tekst był bardziej uniwersalny, celowo unikałam personalizacji a moi bohaterowie są bezimienni.




***


Obudziła się na długo przed zegarkiem. Leżała odkryta w szarym przedświcie, drżąc nie z zimna, lecz w końcu w pełni świadoma swego czynu.

Uwiodła i całowała żonatego mężczyznę.

Alkohol wyparowywał powoli, a w jej żołądku coraz mocniej zaciskał się supeł poczucia winy. Jak mogła? Przecież ma chłopaka, jest szczęśliwa i spełniona. I myślała, ze ma zasady. Niestety jak to zwykle bywa jej przekonania okazały się jedynie złudzeniami. Wystarczył jeden wieczór, trochę alkoholu i cały jej system etyczny legł w gruzach. Tak, lubiła mężczyzn. Lubiła z nimi pracować, rozmawiać, bawić się i flirtować, ale zawsze umiała wyznaczyć nieprzekraczalną granicę. Przecież ten facet nawet się jej nie podobał. Czy to znaczy, że zrobiła to, bo po prostu, był pod ręką?

Nie mogąc dłużej znieść własnego towarzystwa wstała, włączyła głośnio telewizor i poszła do łazienki, by gorącą wodą zmyć z ciała pot, zapach papierosów i wyrzuty sumienia.

Po kwadransie stanęła w kuchni ubrana jedynie w ręcznik i przystąpiła do skomplikowanej procedury uruchamiania ekspresu. Było to trochę kłopotliwe, ale warte wszelkich wysiłków. Kawa, którą otrzymywała była doskonała: mocna, aromatyczna i gorąca. A po dodaniu spienionego mleka, stawała się poematem.

Poranny rytuał poprawił jej trochę samopoczucie, ale moralny kac szybko wrócił. A jakby tego było mało, wypity poprzedniego wieczora alkohol wyparowywał pozostawiając zmęczenie i ból głowy. Niestety nie mogła wrócić do łóżka. Ubrała się i bez śniadania poszła do pracy.

Cały dzień spędziła siedząc przy biurku i całkowicie skupiając się na pracy. A tak naprawdę bojąc się spojrzeć ludziom w oczy. Zastanawiała się już czy wiedzą i jaką formę przybierze ich potępienie.

Niby nikogo już nie było, tylko oni zostali po imprezie jaką zorganizował prezes, aby uczcić pięciolecie istnienia firmy, lecz to małe biuro i łatwo tu o plotki. A ona wczorajszego wieczoru była taka rozbawiona, taka… zalotna. Głupia idiotka.

Nieśmiało odpowiadała na pozdrowienia, zdawkowo wymieniała uwagi sondując rozmówców. Czy ich stosunek do niej się zmienił? Czy są serdeczni tak jak zawsze? A może przychodzili tylko po to, aby z niej zadrwić. Aby zobaczyć jej upadek. Najdrobniejszy szczegół mógł stać się wskazówką pozwalającą przewidzieć przyszłość. Czuła się tak jakby stała pod pręgierzem społecznego osądu i czekała na wyrok.

Jednak, o dziwo nic się nie stało. Wszyscy zachowywali się jak zwykle: byli mili, uprzejmi i chętnie z nią rozmawiali.

Wszyscy z wyjątkiem niego.

Wspólnika swego grzechu jeszcze nie widziała i wcale za tym nie tęskniła. Nie wiedziała, co miałaby mu powiedzieć, jak się zachować. Przerastało ją to. Zastanawiała się, co on teraz myśli: o niej i o tym wszystkim co się stało. Czy sądzi, że jest łatwa? A może już zdążył pochwalić się przed kolegami nowym podbojem? Wczoraj był bardziej niż chętny, ale tak to już jest, że to kobietę uważa się za bezwzględną sukę, a mężczyznę jednie za jej biedną ofiarę. Nawet same zainteresowane tak myślą. Gdy zdradzi je mąż to nie on jest winny, to nie on je upokorzył i to nie jemu chcą uciąć jaja. To wszystko przez tę zdzirę.

Strawiony alkohol i wyrzuty sumienia sprawiły, że czuła się coraz gorzej. Gdy przyszła pora lunchu nie czuła głodu, więc wytłumaczywszy się nawałem pracy przed urlopem została w biurze, po czym naprawdę zakopała się w sprawozdaniach, co przyniosło jej ulgę i pozwoliło zapomnieć.

Skupiona na przyszłorocznych prognozach finansowych podniosła głowę i nagle ich oczy się spotykały. Stał tuż przed biurkiem i patrzył na nią. Wyglądał jakby wpatrywał się w coś czego bardzo pragnął, ale wiedział, że mieć nie może.

– Cześć – powiedział pozornie lekkim tonem.

– Cześć.

– Długo się zastanawiałem czy tu przyjść, ale uznałem, że bardziej dorosłym zachowaniem jest rozmowa niż unikanie się i przemykanie chyłkiem korytarzami.

– Masz rację. Dobrze zrobiłeś – odpowiedziała, posyłając mu spłoszony uśmiech. Zawsze gdy patrzyła w jego zielone tęczówki nie była wstanie powstrzymać tego durnego wygięcia warg. Bez względu na sytuację.

Milczenie. On patrzył jej prosto w oczy, ona uciekała spojrzeniem.

– Jak się czujesz? – zapytał w końcu.

Czy istnieje bardziej bezsensowne pytanie w takiej sytuacji?

– Głupio mi.

– Wiem. Czuję się podobnie.

– Wczoraj… Myślę, że najlepiej będzie jeśli uznamy, iż ten wieczór nigdy się nie wydarzył, że to jedynie wytwór naszej wyobraźni.

– I nie stało się nic?

– Nic.

– Pewnie tak będzie najlepiej – przytakuje po chwili.

Patrzyli na siebie zaklęci w ciszy.

– Sądzę także, iż powinniśmy unikać sytuacji w których alkohol sprawia, że puszczają nam hamulce.

Próbowała się roześmiać, ale marnie jej to wyszło. On odpowiedział poważnym uśmiechem.

– Przepraszam cię…

Chciała mu powiedzieć jak bardzo jej przykro, że zburzyła jego spokój, że stała się powodem złamania przysięgi małżeńskiej i całej tej niezręczności. Jej wyrzuty sumienia urosły do takich rozmiarów, iż była gotowa wziąć całą winę na siebie, ale słowa ją zawiodły i w ostateczności nie odezwała się.

– Ja też cię przepraszam, nie powinienem był…

Nie chciała tego słuchać. Umniejszenie całego wydarzenia przez niego byłoby nie do zniesienia. Zerwała się z krzesła i oświadczyła wpadając mu w słowo:

– Daj spokój, przecież nic się nie stało. Po prostu… zapomnij o tym.

– Nigdy – zapewnił, znów patrząc na nią z tym strasznym głodem w oczach. – Ale mam zobowiązania, więc pozostają mi tylko wspomnienia. Nadal jesteśmy przyjaciółmi?

– Jasne – odpowiedziała wyciągając rękę. On ujął jej dłoń i przez kilka długich sekund patrzyli sobie w oczy.

Każdy uścisk musi się kiedyś skończyć. Uśmiechnął się do niej smutno i mówiąc cicho:

– Dziękuję – odszedł.

Wróciła do pracy. Wciąż czuła się podle – sumienie niestrudzenie pogrążało ją w brudnych odmętach zła, które uczyniła – ale po tej rozmowie było jej trochę lżej. Przynajmniej ta sprawa została załatwiona.



Minęły dni, upłynęły tygodnie, a jej mała tajemnica wciąż pozostawała nieodkryta. Wszystko było dokładnie tak jak wcześniej. Może ich stosunki stały się bardziej oficjalne, już nie żartowali sobie tak jak kiedyś, ale poza tym świat pozostał niezmieniony. Nikt nic nie wiedział, nikt się nie domyślał, więc w końcu przestała się obawiać ‘biczowania’ pod publicznym pręgierzem.

Wraz z upływem czasu jej daimonion* ucichł, a ona na skrzydłach godzin oddaliła się od ‘miejsca zbrodni’ i chwilami sama już nie wiedziała, czy TO wydarzyło się naprawdę, czy snem było tylko. Przestała myśleć o sobie jak o najgorszym człowieku na świecie i zaczęła dzielić winę na dwoje. Zmieniła się także klasyfikacja przestępstwa: to już nie był ‘całkowity upadek moralny’, a jedynie ‘słabość’. Chwilami wręcz zaczynała sądzić, iż w gruncie rzeczy nic się nie stało, ot zwyczajny pocałunek. No może dwa. Przez chwilę łączyły ich wargi i ten sam oddech, czy to coś strasznego? Czy można to nazwać zdradą?

Tak! – krzyczała sama na siebie. To było preludium prowadzące wprost do romansu z żonatym i dzieciatym mężczyzną. Jak można myśleć, że to nic wielkiego, że nie ma problemu? Ale umysł zacierał już granicę pomiędzy prawdą a fikcją, pomiędzy dobrem a złem, skutecznie zmniejszając ‘szkodliwość’ jej czynu. Jeszcze się chroniła za bezpiecznymi murami poczucia winy, ale sumienie zamilkło, a ona zaczęła dostrzegać pozytywne strony całej tej sytuacji. Gdy mijali się na korytarzu coraz odważniej patrzyła mu w oczy i uśmiechała się. W końcu doszła do wniosku, że połączyło ich coś wyjątkowego i odczuła satysfakcję na myśl, że mają teraz swoją małą tajemnicę. Tylko ona i on. Syciła się tą świadomością znajdując w niej coraz większe upodobanie. Paradoksalnie zaczynała czuć się lepsza od tych wszystkich spokojnych i grzecznych ‘dziewczynek’. Ona przeszła już na drugą stronę, otarła się o grzech i patrzyła na nie pełna życiowego doświadczenia.

Nie miała pojęcia jaka była śmieszna.

Niepewność i wstyd zostały zapomniane. Czasami, gdy rano spotykali się przy stoliku z pocztą, podawała mu listy – które przypadkowo trafiły w jej ręce – i patrzyła w oczy stanowczo zbyt długo, uśmiechając się filuternie. Starała się pilnować, aby nie zacząć flirtować, ale w jakiś nieznany sposób wszystko, co mówiła było nieprzyzwoicie dwuznaczne. Patrzyła na niego i wiedziała, że był chętny, że czekał na jeden jej gest. Znak, że mogą przekroczyć kolejną granice.

Gdy ze sobą rozmawiali – zwykle nie patrzył jej w oczy, może i słusznie – a ona z trudem odrywała wzrok od jego seksownych ust. Lubiła wspominać tamten pocałunek. Czasami wręcz ma ochotę go powtórzyć, przypomnieć sobie ciepło i miękkość tych pełnych warg. Już nie uważała, że to coś złego. Nie, jeśli nie dojdzie do niczego więcej.

Kiedy analizowała swoje zachowanie nie rozumiała samej siebie. Była szczęśliwa, miała chłopaka z którym doskonale się rozumieli, lubili spędzać razem czas i mieli fantastyczny seks. Czułą się atrakcyjna, w zasadzie nie posiadała kompleksów i nie musiała poprawiać sobie samopoczucia zdobywaniem zakazanych mężczyzn. Po co więc to robiła? Dlaczego tak ją ciągnęło do tego mężczyzny? Czemu ilekroć go widziała nie mogła powstrzymać uśmiechu? A może był to syndrom ‘zakazanego owocu’ – najbardziej pragnęła tego, czego mieć nie mogła.

Nie znała odpowiedzi na te pytania, ale postanowiła być ostrożna i bardziej zdystansowana. Zwłaszcza, że on stawał się coraz bardziej śmiały. Był już o krok od złożenia propozycji, której ona nie mogła przyjąć. Nie była tylko pewna czy będzie umiała powiedzieć: nie. Bała się tego. Lękała samej siebie.

Wiedziała już, że ‘mieć’ zasady, to jeszcze za mało, żeby według niż żyć. Niezbędna była także niezłomna wola. Czasami sądziła, że ją posiada, a po chwili nie była tego taka pewna. Pogubiła się. Nie wiedziała już, co jest prawdziwym pragnieniem, a co jedynie grą.

Uderzył ją fakt, że kilka tygodni wcześniej, czuła się jak największa gorszycielka, a dzisiaj z przyjemnością wspominała swój grzech. Jego miękkie usta i śmieszne słowa.

Zaczęła go unikać. Jej wycofanie się nie uszło jego uwagi, ale przyjął to bez słowa.

Życie znów toczyło się normalnie.

Mijały chwilę, zmieniały strony w kalendarzu, a minione winy i lęki wypłowiały tracąc ostrość. Wtedy przeszłość postanawia powrócić.

Któregoś dnia, kiedy jak zwykle miała dużo pracy, skończył się papier w drukarce. Wkładając nową partię, przesunęła dłonią po brzegu ryzy i zacięła się papierem.

– Cholera! – zasyczała cicho, gdyż takie drobne skaleczenia, są bardzo bolesne.

Odłożyła papier i spojrzała uważnie na zraniony palec. Rana była niemal niewidoczna, ale na tyle głęboka, że na opuszku zebrały się pierwsze krople krwi. Zastanawiała się, czym mogłaby na chwilę opatrzyć ranę – apteczka znajdowała się na drugim końcu biura – gdy nagle ktoś przyłożył do krwawiącego palca chusteczkę higieniczną, jednocześnie czule obejmując jej doń. Poczuła jego świeżą wodę po goleniu i ze zdziwieniem spojrzała w zielone tęczówki. Patrzył na nią z powagą nie przystającą do drobnego wypadku przy drukarce. Przestraszyło ją to spojrzenie.

– Dziękuję. Jak zwykle zacięłam się papierem – powiedziała tylko po to, aby coś powiedzieć. Taki wypadek zdarzył się jej po raz pierwszy. Chciała cofnąć doń, lecz nie mogła, silna męska ręka obejmowała ją mocno i stanowczo. Patrzyli na siebie dość długo, aż w końcu narodziły się słowa, które miały zmienić ich świat:

– Nie umiem zapomnieć. To jest ze mną każdego dnia, każdej nocy – oświadczył cicho.

Co miała zrobić? Jak odpowiedzieć?

Niewątpliwie pochlebiało jej to wyznanie. Pomyślała, że zabawnie byłoby mieć romans w pracy – jest w tym coś niebezpiecznie ekscytującego i skrajnie głupiego. Jak we wszystkich zakazanych rzeczach. Może i by chciała? Lecz przypomniała sobie myśli i uczucia targające nią po tamtym pocałunku. Miałaby to wszystko przeżywać jeszcze raz? A co z jego żoną i dziećmi? Czy kobieta powinna robić coś takiego drugiej kobiecie? A co z nią? Miała zostać tą drugą, czy będzie umiała z tym żyć? Sama we wszystkie weekendy i święta, i w czasie urlopów. Zawsze na drugim miejscu. I nagle uderzyła ją straszna myśl: nad czym ona się w ogóle zastanawia, przecież nie kochała tego mężczyzny!

Wszystkie te myśli przeleciały przez jej głowę zalewnie w kilka sekund i już wiedziała. Czasami można odczuwać znużenie spokojnym i ustabilizowanym życiem, lecz pragnienie silnych emocji i przygód to kiepski fundament do budowania przyszłości. A kiedy indziej, gdy człowiek bardzo tego pragnie, można pomylić ekscytację z prawdziwym uczuciem. Tak czy inaczej rachunek zawsze przychodzi wysoki.

– Zapominanie to prosta czynność, musisz się trochę bardziej postarać – odpowiedziała stanowczo cofając rękę.

– Posłuchaj…

– Nie jestem zainteresowana!

Tym jednym, krótkim zdaniem bezapelacyjnie zamknęła pewien rozdział swojego życia. Patrząc jak mężczyzna odchodził czuła, że czasami, gdy będzie się nudzić, lub gdy będzie miała gorszy dzień troszeczkę pożałuje tej decyzji. Ale wiedziała też, iż dobrze zrobiła.




Była marzeniem – stała się powietrzem.




KONIEC



* daimonion – filoz. sumienie


Ostatnio zmieniony przez Orlando dnia Wto 17:45, 10 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Gildia Muz - Forum Literackie Strona Główna -> Opowiadania, miniatury, drabble Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin